„Człowiek nie ryba…”
„Człowiek nie ryba …”
Nad jeziorem mieszkał w rybackiej chacie sprytny Mazur. Miał dwoje dzieci, chłopca i dziewczynkę. Ojciec widywał przejeżdżających obok mężnych rycerzy i wyobrażał sobie, że jego syn będzie takim wojem. Swoją córkę najchętniej zaś uczyniłby księżniczką. Wszystkie jego myśli koncentrowały się na pozyskaniu tak wielkich bogactw, aby pozwoliłyby na awans jego dzieci. Dla tego celu gotów był uczynić wszystko. Okolicznym mieszkańcom sprzedawał ryby oraz produkty rolne i gdy mógł, oszukiwał ich. Ale majątek swój pomnażał w zbyt wolnym tempie.
Pewnego dnia, gdy łowił ryby i siedział zamyślony, nagle obok jego czółna pojawił się niewielki człowieczek. Wodnik z nastroszonymi włosami na głowie, swoimi przebiegłymi oczkami przyjrzał się rybakowi i cichym głosem wyszeptał: „Znam cię bardzo długo i wiem, że chcesz być bogaty! Przyjdź dzisiaj o północy na pagórek, a pokażę ci skarby”. Zaraz potem wodnik zniknął. Rybak przetarł oczy, jakby obudził się ze snu. Uśmiechnął się sam do siebie i pokręcił głową z niedowierzaniem. Jednak wieczorem myśl o skarbach nie dawała mu spokoju. Nie mógł spać, w końcu wstał z łóżka i niepostrzeżenie wymknął się z domu na wyznaczony pagórek. Przez pewien czas stał w oczekiwaniu, wreszcie zaczął uważnie rozglądać się po wzgórzu. Nadeszła północ i nagle góra rozświetliła się czerwonym blaskiem, podobnym do rozżarzonego żelaza. Przestraszony rybak stanął niczym skamieniały. Z jednej strony wzgórze otworzyło się, a ze szczeliny wyłoniła się straszna, czerwona głowa z okazała kozia broda i rogami. Mężczyzna chciał czym prędzej uciec, ale za kark schwyciła go już potężna ręka stwora, którego głowa wyłoniła się z wnętrza pagórka. Rybak krzyknął: „Wiem, że jesteś diabłem, pozwól mi odejść”. Czart, beczącym głosem odrzekł uwodzicielsko: „Przyszedłeś po skarby, które mogą być twoje. Dam ci je, jeśli spełnisz to, czego od ciebie zażądam”. Rybak rzucił chciwym okiem we wnętrze góry, z którego bił blask czystego złota. Uciszył w ten sposób swoje sumienie i postanowił postępować zgodnie z zaleceniami diabła. „Tylko skarby, tylko skarby” – krzyczało w jego wnętrzu. Postanowił jednak oszukać czarta i na jego twarzy zagościł podstępny uśmiech. „Czego żądasz ode mnie i co mi dasz w zamian?” – zapytał rybak. „Dam ci tyle pieniędzy, ile tylko zdołasz unieść na raz!. Za to pójdziesz nad jezioro i przez godzinę będziesz siedział pod wodą. Nie możesz się wynurzać, a jeśli się utopisz, twoja dusza będzie moja” – odrzekł diabeł. Rybak z początku zafrasował się i rzekł: „Przecież człowiek nie jest rybą:. Jednak zaraz uśmiech zagościł na jego twarzy i powiedział: „Dobra, przyjmuję twoje warunki!. Jutro wchodzę do jeziora, a nocą będę nosił swoje skarby do domu”. I tak umowa została zawarta.
Następnego dnia, tuż o świcie można było zobaczyć rybaka, jak biegł od jeziora do domu z długą trzciną. Odciął jej końcówkę i cała łodygę posmarował dziegciem własnej roboty, tak, że stała się ona wodoodporna. Taką rurkę ukrył na brzegu. Gdy około południa Mazur przyszedł nad jezioro, żeby zanurzyć się pod wodą, wodnik spoglądał już na niego siedząc w gęstwinie trzcinowiska. „Panie diable” – krzyknął do niego rybak – „Teraz wchodzę do jeziora i za godzinę wracam”. Mazur rozebrał się i rozejrzał się dookoła, żeby upewnić się, że nikt na niego nie patrzy. Wyjął cybuch swojej fajki i zanurkował. Jego jeden koniec wetknął do przygotowanej wcześniej trzcinowej rurki, a drugi wsadził do ust i zaczął spokojnie oddychać. Tak wytrzymał przez godzinę, po czym wynurzył się. Wtedy zobaczył zdumionego wodnika, który znad wody wypatrywał nurka. „W nocy przyjdę po twoje skarby!” – zawołał do niego Mazur, śmiejąc się od ucha do ucha.
Nadchodzącej nocy mężczyzna założył na siebie trzy fartuchy, dwie pary spodni i dwa płaszcze, aby mieć dużo kieszeni na swoje skarby. Do tego wziął jeszcze swój największy worek, żeby móc zabrać wszystko, co mu się należało. Wściekły diabeł pozwolił rybakowi napełnić złotem kieszenie i worek. Potem pchnął go z górki. Rybak zaczął zbiegać ze wzgórza. Potknął się jednak, a worek przygniótł go do ziemi. Ponieważ kieszenie wypełnione miał ciężkim złotem, mężczyzna nie mógł się podnieść. Wypchany worek tak mocno go gniótł, że w końcu człowiek wyzionął ducha.
O poranku na wzgórzu znaleziono martwego Mazura, ale żadnych skarbów nikt nie widział. Kosztowności powróciły do diabła, wraz z duszą rybaka….
Legenda z książki „Czarci Ostrów Wielki zbiór podań ludowych z Mazur”